Nacudja - 2013-05-16 23:56:30

Czyli co myślimy o 4 już płycie Marsów. Wybrali dobrą drogę? Zagubili się czy odkryli coś nowego? Jak uważacie?

Oczywiście całkiem legalnie ( ;) ) odsłuchałam to wydawnictwo i jestem mile zaskoczona, bo ... myślałam że będzie gorzej :) A nie jest tak źle. Nie czuję takiej jedności w odbiorze całej płyty jak przy TIW jest tu jednak pewna konsekwencja w trzymaniu się stylu. Kilka kawałków zaskakuje, kilka zostaje w głowie na dłużej. Jest to coś nowego jeżeli chodzi o Marsów i rzeczywiście teraz rozumiem stwierdzenie, że "idą w kierunku NOTH". Bo chyba rzeczywiście tak jest.
Ogólnie:
- z płytą trzeba się osłuchać, przetrawić
- można ją pokochać za "inność"
- można kilkukrotnie się zdziwić

jednak ocena końcowa ->

http://i1137.photobucket.com/albums/n501/Nacudja/GIFs/Akceptacja/e2a5de285be5e505213f084b53e048e9.gif

Dreamer - 2013-05-17 00:04:48

mi się bardzo podoba, chociaż po up in the air nie byłam przekonana. coś innego, ale o to zawsze chodziło marsom, Jared zawsze powtarzał, że nie robią dwa razy tego samego. :) Może to jest bardziej komercyjne i tak dalej, ale mi płyta w żaden sposób nie przypomina tego co grają teraz w radiu. :) Nie zawiodłam się ani trochę.
Szczególnie ujęło mnie End of all days, Pyres of Varanasi i City of Angels.

Mary - 2013-05-17 21:17:38

A ja jestem rozpierdolona czworka na atomy :sciana:!
Do or die to jest takie kurwa miszczostwo swiata, ze po prostu brak mi slow!
Jednoczesnie mam ciary na plecach, gesia skorke, zaplakane policzki, telepiace sie lapy i dlon na ustach, zeby nie krzyczec.

Izzy napisał:

cudownie poruszająca

Tia, i to jest chyba najzajebistsze okreslenie jej perfekcji.

Videlchan - 2013-05-17 23:58:57

W sumie to otworzyłam wcześniej już wątek recenzyjny w zakładce albumowej ale skoro już tutaj piszecie to skasuje tamten :)

Ja sie dość obawialam tego albumu ale naprawdę jestem pod mega wrażeniem. Tak jak myślałam że End Of All Days skradnie moje serce tak się nie pomyliłam i jest to mój #1 na liście z tej płyty. Do Or Die jest niepowtarzalne i chyba każdemu przypadło do gustu. Pyres Of Varanasi i Depuis Le Debut przyprawiają mnie o ciary. Jednak najlepiej mi się będzie chyba fikać do Conquistador i The Race. Podsumowując - znów nagrali płytę na której nie ma ŻADNEGO kawałka którego bym nie lubiła :D

Mary - 2013-05-18 07:10:10

Dzis rano zostalam skopana wrecz zajebistoscia mojego drugiego favoryta po Vyrt-cie grudniowym, czyli City of angels. Pamietam, jak jeszcze lazilam z gipsem, w pieprzonej sniezycy, ze sluchawkami w uszach i nucilam w ekstazie zachwytu.
Faszerujac sie tym kawalkiem o poranku przed wyjsciem do radia, zastanawialam sie, dlaczego ten album podszedl mi od pierwszego przesluchania, dlaczego nie musialam sie do niego w zaden sposob przekonywac, dlaczego po prostu go odpalilam, bez obaw, bez strachu, bez wahania.
1) Jest tu mix muzy: rock, pop, dance, synth-pop i elektronika. Wszystkie gatunki, ktore kocham najbardziej.
2) Nigdy wczesniej nie byli tak blisko DM, czyli mojej drugiej najwiekszej muzycznej milosci. Pozostaja przy tym soba, niepowtarzalnymi, oryginalnymi, niepodrabialnymi Marsami.
3) Teksty sa bardziej osobiste niz kiedykolwiek wczesniej. Mam wrazenie, ze robie J. operacje na otwartym mozgu. Albo... sercu.
4) Wokalnie jest bardzo dobrze, ale do poziomu Gahana jeszcze Mu troche brakuje. Kwestia pracy. Po piatym albumie zagraja dokladnie w tej samej lidze.
5) Plyta jest smutna. Jak trzy poprzednie. Prawodopodnie dlatego tak mocno owinela mackami moje serce. Potwierdza to teorie, ze najwybitniejsze dziela powstaja z cierpienia.
Jestem kupiona przez LLF+D. I poslubiona Marsovej mafii. Always forever.

btw Chyba faktycznie powinnysmy sie przeniesc z tym watkiem tu: http://www.thirtysecondstomars.pun.pl/v … .php?id=46, bo jednak robi sie bajzel.

SleepwalkerMary - 2013-06-14 18:46:00

Ja na początku szczerze mówiąc nie byłam zachwycona tą płytą, a teraz słucham jej cały czas na okrągło nie umie wybrac swojej ulubionej piosenki, bo wszystkie są takie wspaniałe :D ale jakbym musiała wybrać to jak dla mnie Conquistador i Northern Lights wymiatają, nie mówiąc o End Of All Days, które jest po prostu mistrzostwem świata. No i oczywiście Up In The Air i Do Or Die :D
Ale tak naj naj naj to uwielbiam End Of All Days i Conquistador :)

shrimp - 2013-06-27 21:32:16

Na początku była sceptycznie nastawiona do nowej płyty, ale po przesłuchaniu nasunął mi się jeden wniosek. Choć ten album jest inny to wciąż taki sam jak poprzednie, jakkolwiek to dziwnie brzmi. Podoba mi się to, że piosenki na tej płycie się wzajemnie uzupełniają, a nie jest to miks wszystkiego co popadnie tylko po to aby wydać album. Widać, a raczej słychać, że jest to bardzo przemyślany album. Z każdą nową płytą zespół mnie zaskakuje i dobrze. Różnorodność jest potrzebna :)

Mr.Nobody - 2013-07-04 13:22:42

Wreszcie zebrałem się żeby napisać pare słów o LLFD :)

Pierwsze odsłuchanie UITA doprowadziło mnie do rozpaczy :cry: . Ale Echelon wierzy, reanimowałem się wcześniejszymi krążkami oraz perspektywą koncertu na Bemowie. Odrzucając natrętną myśl, że 30STM będa puszczać na dyskotekach postanowiłem wytrwać do 21 maja. 21 maja z drżącym sercem wrzuciłem LLFD do odtwarzacza i już Birth oraz Conquistador przekonały mnie że warto było czekać. Nie znaczy to, że nie musiałem się osłuchać z płytą, ale tak samo było w przypadku poprzednich krążków.

Dla mnie też LLFD jest jednocześnie inna i podobna do poprzednich. Bardzo osobista, pełna emocji i chwilami autobiograficzna (CoA, TR i BL, pozytywka z Czajkowskim na końcu DLD to podobno wspomnienie Jareda z dzieciństwa). Zaskoczyło mnie brzmienie, dopracowane, różnorodne i specyficzne. Co do elektroniki, to chyba niektóre syntezatory pochodzą z lat 80 i 90? No i te niesamowite teksty!

Moje ulubione to: 1, 2, 6 i 11. B jest świetnym wprowadzeniem w nastrój płyty, gitary w C zwalają z nóg (ulubiony kawałek mojego 8 letniego synka), EOAD kompletnie mnie rozwala, a NL wyrywa serce z piersi. No i przekonałem się szybko do UITA :good:

Nie wyobrażam sobie dnia bez :music: LLFD jedyne co mnie wkurza to że trudno mi na razie wrócić do S/T, ABL i TIW ...

Izzy - 2013-07-04 14:11:29

Mr.Nobody napisał:

Nie wyobrażam sobie dnia bez  LLFD jedyne co mnie wkurza to że trudno mi na razie wrócić do S/T, ABL i TIW ...

Samo przyjdzie. Tez tak miałam, że od wydania LLF+D tylko ta płyta, ale w końcu miałam ochotę na coś innego :)

Mr.Nobody napisał:

Bardzo osobista, pełna emocji i chwilami autobiograficzna

Dla mnie własnie to jest cała siła tej płyty. teksty są bardzo osobiste przez co wykonanie wbija w fotel. A koncertowo to już w ogóle to widać...

Sunshine - 2014-11-03 09:29:26

Jaka ja byłam zła za ta elektronikę nawet sobie nie wyobrażacie. Podchodziłam o tej płyty z wielkim kijem i nieśmiało, z obawą, że mnie zaatakuje tyrpałam, sprawdzając, czy aby na pewno nie zrobi i krzywdy.
W końcu się odważyłam i zaczęłam jej słuchać. Złość zaczęła ustępować niedowierzaniu, a zaciśnięte w pięści palce dłoni rozluźniły się i nim się obejrzałam mimowolnie zaczęły wystukiwać rytm o blat biurka.

Twierdzę, żę album dopięt nie dorasta This is War, ale This is War to były całkiem inne emocje, całkiem inne przeżycia zostały zawarte w tamtych piosenkach. Ten album jest lekki. Tak, to chyba dobre określenie.

Skończę ma przemową tym oto gifem:
http://img.pandawhale.com/101379-Jim-Carrey-I-like-it-alot-gif-GflM.gif