Polskie forum o 30 Seconds To Mars
Ktokolwiek to jest kocham użytkownika, który na YT wrzucił CAŁY koncert Coldplay z Rock am Ring 2011 (gdzie de facto po raz pierwszy zagrali nowe kawałki) *______*
http://www.youtube.com/watch?v=biba07vl … re=related
Naprawdę POLECAM.
<3
Happiness, more or less, it's just a change in me, something in my liberty, oh, my, my...
Offline
hahhha, widzę, że pokoncertowa faza na Coldplay nadal cie trzyma
Offline
astoreth, słucham Coldplay od 8 lat i od 8 lat są moją największą muzyczną miłością, więc stwierdzenie 'pokoncertowa faza' brzmi zabawnie
************************
A teraz do rzeczy - koncert w Madrycie. Będzie krótko, bo też nie jestem w stanie ogarnąć jak fantastyczny i idealny był ten koncert.
Siedziałam pod Plaza de Toros od 9 rano, po 3 godzinach snu, w zimnie 8-15 stopni, moja polska flaga i kartoniki 'PARA, PARA, PARADISE' robiły furorę, kręciły nas stacje telewizyjne i radiowe, graliśmy i śpiewaliśmy przeróżne utwory, poznałam fantastycznych ludzi i mogłabym tak siedzieć codziennie, wierzcie mi. Niesamowite było to, że ludzie ustawiali się od początku w kolejkę, ja dostałam numerek 29 i wyobraźcie sobie, że do samego koncertu to przeszło. Z małym zastrzeżeniem, że osoby do numerku ok. 60 sie wymieszały, ale ci, co przyszli wcześniej faktycznie weszli jako pierwsi, ja ostatecznie jako 15. I nie było dzikiego tłumu biegnącego na arenę, jedyne co było sprawdzane to bilety (tutaj przeżyłam chwilową śmierć kliniczną jak mój bilet nie chciał się skasować). Znałam ułożenie sceny i wybiegu przed wejściem, ale jak wbiegłam na arenę i zobaczyłam scenę i wszystkie te barierki to zgłupiałam, więc najpierw podleciałam pod Guy side, które było najbliżej, potem patrzę i widzę, że po drugiej stronie malutko ludzi, to myślę 'nie no Jonny!!!' i lecę, w połowie się zatrzymałam i myślę 'ale Guy side też jest dobre, już miałam miejsce prawie przy barierce' i się wracam i w połowie wracania myślę 'ale po stronie Guy'a już stałam, pora na Jonny'ego, mogę zobaczyć z bliska jak zapierdziela na gitarze!!!' i lecę i wylądowałam zaraz w rogu przy scenie i wybiegu, po jednej osobie przede mną z każdej strony i to tak, że praktycznie wszystko widziałam idealnie. A ścisk? Żadnego!!! Szok, naprawdę, druga strona miała lekki, ale jak sobie przypomnę Open'era, gdzie ludzie, którzy tak jak ja czekali pod sceną tylko na Coldplay wychodzili w trakcie koncertu i mówili, że to jakaś dżungla, to naprawdę jestem dalej w szoku, ja mogłam spokojnie się obrócić na wszystkie strony! Przed Coldplay 'grał' Fedde le Grand, w ogóle mi to nie przeszkadzało, przynajmniej było się do czego ruszać. Ale reakcje niektórych Hiszpanów były po prostu przykre - nie krzyczy się 'ostatnia piosenka' po każdym zagranym kawałku do supportu, dla niego to na pewno było wyróżnienie, w końcu zremiksował 'Paradise' i dlatego go zaprosili.
Ok, pora przejść wreszcie do właściwego opisu. Zacznę od 'setlisty':
1. Ok. 10-minutowy czarno-biały film dokumentalny z zespołem i Corbijnem, w którym m.in. Chris tłumaczy w jaki sposób gra na pianinie, dlaczego zainspirowali się graffiti i kto jest ich własną muzyczną inspiracją. Chwilami miałam ochotę wybić wszystkich Hiszpanów wokół mnie, którzy zaczęli sobie gadać i narzekali, że film jest po angielsku a nie hiszpańsku, bo przecież 'jesteśmy w Hiszpanii' o.O Na koniec było odliczanie, tętno 150/120 i rośnie aż doszło do 0, zgasły światła i poleciała muzyczka z 'Powrotu do przyszłości'. Byłam tak spanikowana i rozhisteryzowana, że zaraz 2 metry przede mną pojawi się miłość mojego życia i to na wyjątkowym pod tyloma względami koncercie, że aż straciłam oddech na kilkanaście sekund. No i wyszli...
2. Mylo Xyloto / Hurts Like Heaven
3. Yellow
4. In My Place
5. Major Minus
6. Lost!
7. The Scientist
8. Violet Hill
9. God Put A Smile Upon Your Face
10. Paradise
11. Up in Flames
12. Til Kingdom Come
(with chants "Olé, Olé, Olé" at the end)
13. Politik
14. Viva La Vida
15. Charlie Brown
16. Life Is For Living
Encore:
17. Clocks
18. Fix You
(with "Rehab" snippet intro)
19. Every Teardrop is a Waterfall
Nie mam po prostu sily opisywać każdego kawałka, oglądałam transmisję już wiele razy i musiałabym komentować prawie każde 10 sekund. Napiszę tylko tyle, że tak energetycznego występu Coldplay jeszcze nie widziałam, biorę pod uwagę także pojedyncze utwory. Transmisja pobierała dźwięk z mikrofonów i instrumentów, a więc dokładnie słychać jak to wszystko było grane i śpiewane i wiecie co? Jeśli Chris nie brzmiał jak na płycie, to tylko jeszcze lepiej... Śpiewał tak idealnie, tak czysto, że każdy, kto twierdzi, że nie daje rady na żywo, powinien ją obejrzeć i przeprosić. Nie wspominając o reżyserii - za każdym razem jak oglądam nie wiem na czym skupiać się bardziej - na efektach dźwiękowych, oprawie wizualnej czy reżyserii. Po prostu przepiękne ujęcia.
I ostatecznie Chris spędzał więcej czasu po stronie Jonny'ego, widziałam na własne oczy jak odprawiali 2 metry przede mną dzikie tańce z gitarami, jak Chris skakał przy pianinie, jak prawie że smarował nosem po klawiszach, jak skakał, szalał, uśmiechał się, widziałam jak pocałował Jonny'ego w policzek jak wracali wybiegiem z B stage!!! Widziałam WSZYSTKO tak blisko... Na transmisji idealnie widać wszystkie ich uśmiechy, a było ich całe mnóstwo, byli tacy uśmiechnięci, szczęśliwi i weseli, Chris próbował mówić po hiszpańsku i miał przyklejoną do pianina karteczkę z tekstami. I na pewno któryś z nich widział moją flagę, stojąc pod samą sceną nie dało się jej nie zauważyć.
Największe zaskoczenie? Up in Flames w miejsce Us Against the World i Till Kingdom Come w miejsce Shiver!!! Pierwsze co widzę jak zamykam oczy to Chris wstępujący w refren, robiący zamach ręką z mikrofonem w stronę publiki na 'Yeahhhh' i znika mi w deszczu 'motylków' (od czasów Mylo Xyloto są to M i X, nie motylki), stałam zaraz obok wyrzutni. Próbowałam sobie wiele razy wyobrażać jakie to musi być fantastyczne uczucie, ale okazało się milion razy wspanialsze. Motylki z każdej strony tak, że ledwo widać cokolwiek poza nimi, a ty skaczesz i próbujesz ich złapać jak najwięcej, masz je wszędzie - na włosach, piersiach, rękach... Ahh aktualnie spoczywają w pudełku Mylo Xyloto. No i fajerwerki na Every Teardop... I Chris zapominający tekstu do Politik, jego śmiech i to jak reszta się potem z niego zacieszała. WSZYSTKO było idealne tego wieczoru.
Boże, całe wakacje spędziłam wieczór w wieczór oglądając teledysk do ETIW i wyobrażając sobie, że raz jeszcze skaczę do tego kawałka na koncercie. Nie wiedziałam jak, nie wiedziałam gdzie, kiedy, po prostu wiedziałam, że to jest możliwe. I spełniło się. Ktoś powie, że to przypadek, ale nie dla mnie. Dla mnie to siła wiary, siła wizualizacji i przyciągania do siebie rzeczy, których tak bardzo pragniemy. Na tym koncercie miałam co chwilę łzy w oczach, ale nie uroniłam ani jednej, było mi tak dobrze, czułam taki spokój mimo całej tej histerii koncertowej i szaleństwa... Jak nigdy czułam, że ten koncert odbywa się także w moim sercu, to było jak balsam dla duszy. I czuję, że jeszcze ich zobaczę. Nie jestem w stanie ogarnąć, że w ogóle po tylu latach ich widziałam, nie mówiąc o tym, że dwa razy i to z TAKIEJ odległości, a co dopiero, że miałabym ich zobaczyć trzeci raz. Ale to nie jest ważne, pewnie nigdy tego nie ogarnę i nawet nie chcę.
Cała transmisja jeszcze krąży po internecie, jeśli ktoś ma ochotę, to proszę bardzo (razem z filmem dokumentalnym):
http://www.youtube.com/watch?v=7r_mU7Hs2Pg
A jeśli ktoś chciałby zobaczyć tylko próbki, to tutaj jest ETIW:
http://www.youtube.com/watch?v=JGLwhTQsxUw
I Viva La Vida:
http://www.youtube.com/watch?v=9ldOuVuas1c
Poza tym cała moja wycieczka do Madrytu to była chyba najzajebistsza przygoda w życiu. Miasto jest przepiękne, ludzie fantastyczni, mam masę głupich zdjęć z motywami Coldplay i tzw. turystyką alternatywną, chodziłam z kumpelą ulicami i śpiewałyśmy Coldplay, kleiłyśmy się do telewizora w sklepie gdzie leciało ETIW, grzebałyśmy na kilku stacjach metra w śmietnikach w poszukiwaniu darmowych gazet po koncercie z artykułami na temat tego wydarzenia, dostałyśmy od przemiłego pana wieszającego plakaty na mieście wielgachne plakaty promujące Mylo Xyloto, zrobiłyśmy zdjęcia chyba wszystkim plakatom promującym koncert w metrze, a były wielkie, mam wyimaginowane zdjęcia z zespołem... i to nie wszystko. W życiu się tyle nie śmiałam, nie czułam się tak pięknie i tak w pełni wolna od tego czy robię z siebie idiotkę czy nie. I usłyszałam jeden z najpiękniejszych komplementów w życiu - jak robiłam sobie zdjęcie na ulicy przy ścianie wytapetowanej różnokolorowymi plakatami Mylo Xyloto z płytą w ręce to ktoś nazwał mnie i moją kumpelę 'ooo, las promotoras', wyobrażacie sobie, promotorki COLDPLAY!!!
Happiness, more or less, it's just a change in me, something in my liberty, oh, my, my...
Offline
Beautiful Disaster
oj Siulba... jak ja Ci zazdroszczę... ukochany zespół, koncert, a to wszystko w Madrycie *____* i szczerze mówiąc to jestem wzruszona czytając to i mam gigantycznego banana na twarzy. praktycznie z każdym Twoim postem utwierdzam się w tym, że jesteś wyjątkową i silną osobą, która wie czego chce w życiu i w końcu to osiągnie, mimo tego, że czasem ma słabsze chwile. życzę Ci wszystkiego co najlepsze z całego serca
a co do koncertu to ciężko cokolwiek powiedzieć po za tym, że takie wydarzenia są po prostu magiczne. nawet kiedy jest źle muzyka potrafi sprawić, że życie staje się piękne świetnie to wszystko opisałaś i jestem w stanie sobie wyobrazić jak niesamowicie się czułaś. ja oglądałam transmisję na żywo i muszę przyznać, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. owszem lubię wiele piosenek Coldplay ale nigdy się jakoś bardziej nimi samymi nie interesowałam, natomiast po obejrzeniu tego koncertu chyba zacznę. to wszystko na YT wyglądało tak niesamowicie... naprawdę szczerzyłam się jak głupia, a na koniec kiedy puścili sztuczne ognie... jedno wielkie WOW. po prostu pięknie to wszystko wyglądało razem z ich nowym kolorowym wcieleniem. brzmiało też cudownie i rzeczywiście było widać jacy są zadowoleni i zaangażowani - strasznie mi się podoba sposób w jaki Chris gra na pianinie
życzę Ci jeszcze wielu takich niezapomnianych koncertów
'dreaming dreams no mortal ever dared to dream before...'
Offline
Wspaniale S. Tak sie cieszę Twoim szczęściem i Twoimi przeżyciami Cieszę sie jeszcze bardziej na myśl, że już niedługo ja przeżyję taki swój własny "Siulbowy odlot" na koncercie ukochanego zespołu
I'm not crazy. My reality is just different than yours.
Offline
Ojej justi dzięki, aż poczerwieniałam
Naprawdę niesamowite jest to jak jeszcze transmisja była na VEVO Coldplay i czytałam komentarze - ludzie pisali, że to był koncert ich życia, że byli w szczytowej formie, że chcieli zobaczyć 20 minut z ciekawości, a oglądali całą transmisję jeszcze 3 razy po zakończeniu, bo tak byli zachwyceni... i to pisali ludzie, dla których Coldplay 'ma kilka fajnych kawałków'!!! Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne daty. Wiem, że to nie był ostatni raz.
A póki co jak najbardziej prawdopodobne jest, że 25 lutego pojadę do Berlina na Snow Patrol <3 Po tylu latach widzieć ich na własnym koncercie, z nowym albumem, który już czuję, że będzie wielki... Nic tylko czekać na 11 listopada jak bilety wejdą do sprzedaży. Bo co jak co, ale w koncert w Polsce średnio wierzę, a z Poznania do Berlina można ponoć tanio i szybko zajechać
Happiness, more or less, it's just a change in me, something in my liberty, oh, my, my...
Offline
Wow, Siulba. *__* Niesamowite. Wszystko. Nie dziwię się, że ciężko było to wszystko potem ogarnąć. Takie wydarzenie, spełnienie marzeń po prostu. Oby więcej takich wspaniałych przygód!
,,Po co obiecywać, że zrobi się, co jest możliwe? Każdy może zrobić to, co jest możliwe. Trzeba obiecać, że dokona się niemożliwego, ponieważ czasem niemożliwe staje się możliwe, jeśli tylko znajdzie się właściwy sposób. A gdyby nawet nie, to przynajmniej często udaje się poszerzyć granice możliwości. A jeśli się przegra... No cóż, to przecież było niemożliwe." - Terry Pratchett
Offline
Raju S. dopiero teraz przeczytałam tą relację Dałaś czadu ta recenzją. Ale nie spodziewałam się niczego innego bo to było przecież spełnienie Twojego marzenia. Cieszę sie ze mogłaś tam byc i tak dobrze się bawiłaś. Mam nadzieje że trafi Ci się nie jeszcze jeden taki koncert i spotkasz chłopaków raz jeszcze i spędzisz z nimi i ich muzyką cudowny wieczór
Teraz jeszcze Snow Patrol będziesz podziwiać na żywo. Ah jak ja Ci zazdroszczę
ふかのうの ものは ない でも 待てば、海路の日和あり ^^
Offline