Polskie forum o 30 Seconds To Mars
Mimo różnych innych wykonawców którzy śpiewali zespole, mam na myśli również tych gościnnie F nikt nie zastąpi. Gaga..... niby ma dobry głos ale srsly?
Offline
Adventure seeker
Dangerous napisał:
Brak słów O____o Wtf?!
http://muzyka.interia.pl/pop/news/lady- … 1704624,50
Już pomijam fakt, że dla mnie Queen skończyło się wraz ze śmiercią Freddiego. Potem było już tylko odcinanie kuponów od dawnej sławy.
Co do samego pomysłu - prawdę mówiąc Freddie sam był taką "Lady Gagą" swoich czasów. Oryginalny, bezkompromisowy, kreatywny chwilami do przesady. Smutne jest to, że Queen chyba są świadomi, że Gaga jest na topie i w czasie takiej trasy to ona przyciągałaby uwagę i zarabiała na nich, a nie oni sami. Bo co innego mogłoby być motywacją?
Offline
Fan
Racja, Queen bez Freddiego to nie to samo
A Gaga jak nowa wokalistka... szanuje ją, ale bez przesady.
Offline
No nie wiem... Kiedyś gdzieś przeczytałam, ze Gaga jest fanką Queen i inspiruje się tym zespołem, ale żeby dołączyć? Queen to Queen, a z Gagą to już nie to samo... Owszem, ma kawał głosu, ale średnio mi się to widzi...
Offline
Ale to tylko występ gościnny a samo Queen juz od dawna (czyt. śmierci Freddiego*) nie funkcjonuje, więc dla mnie to niewielki problem. A na pewno nie taki, nad którym miałabym ubolewać
I'm not crazy. My reality is just different than yours.
Offline
Killer_Queen napisał:
Już pomijam fakt, że dla mnie Queen skończyło się wraz ze śmiercią Freddiego. Potem było już tylko odcinanie kuponów od dawnej sławy.
Myślę podobnie. Jak dla mnie Freddie nie był po prostu członkiem zespołu. On był Queen. Wraz z jego smiercią zespół powinien zakończyć działalność bo nikt go nie zastąpi. nawet nie powinni o tym myśleć. Na rocznice taka owszem można by zrobić jakiś koncert i zaprosić znane osobistości by wystąpiły gościnnie. Ale GOŚCINNIE!! a nie żeby wokalistą odrazu zostawali!!
ふかのうの ものは ない でも 待てば、海路の日和あり ^^
Offline
Może i Gaga się nimi inspiruje, bo naprawdę jest kim się inspirować, ale pomysł, żeby zaraz zostawać wokalistką tego zespołu jest co najmniej nienormalny i nie do przyjęcia. Nie wyobrażam sobie Gagi na miejscu Freddiego.
A na to natknęłam się czytając autobiografię Mansona, kiedy opisywał swoję szkołę do której wtedy chodził. O______o
No to już jest przegięcie.
,,Po co obiecywać, że zrobi się, co jest możliwe? Każdy może zrobić to, co jest możliwe. Trzeba obiecać, że dokona się niemożliwego, ponieważ czasem niemożliwe staje się możliwe, jeśli tylko znajdzie się właściwy sposób. A gdyby nawet nie, to przynajmniej często udaje się poszerzyć granice możliwości. A jeśli się przegra... No cóż, to przecież było niemożliwe." - Terry Pratchett
Offline
Adventure seeker
Nie ma nic gorszego, niż słuchanie piosenek od tyłu ale wypowiadałam się już na ten temat tyle razy, że rzygać mi się już chce... A piosenki mają takie znaczenie, jakie im nadamy. Jakaś szkoła zrobiła z tego manifest homoseksualistów, w tej chwili WATC jest kojarzona ze zwycięstwami w sporcie czy jakimiś innymi więc jedyna rozsądna reakcja na coś takiego wygląda tak:
Offline
Tak, bo Freddie Mercury nie miał nic innego do roboty i dlatego układał piosenki tak, żeby posłuchane od tyłu jak najlepiej wysławiały szatana. Może wszystkie piosenki są takie? Paranoja. Nie chcę wiedzieć, co jeszcze przyjdzie innym do głowy. O.o
,,Po co obiecywać, że zrobi się, co jest możliwe? Każdy może zrobić to, co jest możliwe. Trzeba obiecać, że dokona się niemożliwego, ponieważ czasem niemożliwe staje się możliwe, jeśli tylko znajdzie się właściwy sposób. A gdyby nawet nie, to przynajmniej często udaje się poszerzyć granice możliwości. A jeśli się przegra... No cóż, to przecież było niemożliwe." - Terry Pratchett
Offline
Queen. Zespół, którego muzyka towarzyszyła mi - dzięki mojemu Tacie - od urodzenia. Zespół, który nakreślił moje ramy muzyczne.
Zawsze będę ich kochać. Za brzmienie, za wokal, za texty, za klipy, za live shows i za to, co potrafili wydobyć z ludzi.
Ukochana płyta? "Innuendo". On wiedział, że zostało Mu niewiele czasu. Że umiera. Ale był perfekcjonistą i zawodowcem w każdym calu. Do końca.
Oglądałam dokument, jak kręcono klip do "I'm going slightly mad" - Freddiemu wciąż coś nie pasowało, kazał robić po kilka dubli i różnych ujęć. Reszta wściekała się na niego, że marnuje tę resztkę sił, która mu została; wciąż musieli robić przerwy, by mógł odpocząć. Ale postawił na swoim. "Show must go on"
Tylko raz widziałam, jak mój Tata płacze. Wraz ze śmiercią Freddiego skończyła się dla mnie moja osobista epoka dzieciństwa.
Offline