Polskie forum o 30 Seconds To Mars
Czwarta płyta wzbudza wiele dyskusji nad zmianą stylu zespołu. Już samo 'This Is War' podzieliło Echelon na tych co lubią trzeci krążek, tych co nie lubią oraz na tych co obawiają sie co przyniesie kolejny. Już wiemy co przyniosło. Co więc o nim myślicie??
Ja z początku lekko byłam roczarowana gdyż ciągle sobie wmawiałam że usłyszę tu pierdolnięcie jak w s/t. Były to złudne nadzieje jednak nie pozwoliły mi sie od początku cieszyć tą płytą. Po przesłuchaniu UITA, Conquistador, Birth oraz kilku fragmentów piosenek którymi chłopaki się z nami szczodrze podzielili przed premierą płyty zaczęłam zmieniać zdanie i nakręcać się na te zmiany. Owszem dwie pierwsze płyty i najnowszą dzieli przepaść jednak wciąż są to zajebiste piosenki przy których będę wesoło skakać podczas koncertów. Momentami mam wrażenie że niektóre kawałki są robione specjalnie pod koncerty i publikę. Czasem zmiany są potrzebne, niektórzy ich potrzebują. Marsiaki widocznie nie są takim zespołem który trzyma się wyznaczonego kursu tylko ustawia nowy. Ja twierdzę że oni ewoluują z każdą płytą szukając swego brzmienia. Czy kiedyś go znajdą?? Tego nie wiem ale wiem że będę z nimi cały czas podczas tej wędrówki
ふかのうの ものは ない でも 待てば、海路の日和あり ^^
Offline
Mars Army
LLFD rzeczywiście jest czymś nowym, z początku, gdzieś tam w głębi serca znienawidziłam Marsów za tą elektronikę, po usłyszeniu UITA byłam bliska śmierci, bo kompletnie nie spodobał mi się ten kawałek. Po głębszej interpretacji tekstu, po wsłuchaniu się w każdy dźwięk, polubiłam tę piosenkę i nie mogłam się od niej oderwać.
Conquistador pokochałam od pierwszego usłyszenia i ta piosenka aż do teraz jest moją ulubioną z czwartego albumu.
Co do tego czy jest to upadek zespołu, opinie fanów są podzielone, niektórzy stwierdzą, że rzeczywiście jest to upadek. Spotkałam się wiele razy z opinią, że jest to wielka komercha i tylko kasa się liczy. Że jak rockowy zespół może nagle zmienić styl i wprowadzić w swoje piosenki elektronikę?
Owszem, może. Przykładem są właśnie nasi bogowie z Marsa. Przeszli kompletną metamorfozę i mnie to coraz bardziej jara. Żałuję, że nie będzie mnie na koncercie, bo będą tam zarażać taka energią jak podczas wcześniejszych koncertów.
Rozkwit zespołu? Nie nazwałabym tego rozkwitem. Według mnie po prostu wielka zmiana, która jak widać wyszła im na dobre. Gdyby nie zmienili stylu, sądzę, że oni już by wymyślili coś, żeby był wokół nich tak wielki szum jak teraz.
Reasumując: Love Lust Faith+Dreams jest amejzing end hypnotajzing. Już od dłuższego czasu w mojej kolekcji płyt znalazło się szczególne miejsce właśnie dla tego krążka.
Ostatnio edytowany przez BrightBlack (2013-05-18 10:39:53)
“Fiction is the truth inside the lie.”
Offline
Tak wogóle to zauważyłam że prawie w każdej piosence w tekście jest zawarte choć jedno słowo z tytułu płyty. Znając J. było to pewnie zamierzone
ふかのうの ものは ない でも 待てば、海路の日和あり ^^
Offline
LLF+D jak dla mnie jest absolutnie genialne. Koncepcja tej płyty, sposób śpiewania, teksty...
Nie wiedziałam czego się spodziewać, nawet po UITA nie wiedziałam czego się spodziewać, ale tak jak przypuszczałam chłopaki dowalili skrajną dawką emocji. Świetna płyta... coś innego, świeżego i w całokształcie dla mnie perfekcyjnego.
Offline
Videlchan napisał:
Ja twierdzę że oni ewoluują z każdą płytą szukając swego brzmienia. Czy kiedyś go znajdą??
Zamiast slowa ewolucja uzylabym raczej okreslenia rewolucja ze wzgledu na rozmach zmian, co nie zmienia faktu, ze sie w tej kwestii zgadzamy.
Natomiast, ze wciaz szukaja i nie wiadomo, czy znajda, to nie wydaje mi sie.
Wlasnie to, co wyroznia Marsow sposrod gwiazdek, ktorymi zalewa nas show-biz, to wlasny styl. Tyle ze polega on na ciaglych metamorfozach, zwykle w rozmiarze XXXXXL.
Niezbyt rozumiem, co kieruje ludzmi uciekajacymi sie do totalnego desantu, ale kazdy ma prawo do takiej decyzji.
Ja, podobnie jak @ Vi, na bank bede frunac tym Marsovym lotniskowcem, dopoki nie dosiegne nieba albo... nie zalicze gleby. W zasadzie malo to istotne. Wazne, ze zawsze z NIMI.
Offline
Ja uwielbiam w Marsach własnie tę ich skłonnośc do zmian. Bez strachu, ale zawsze zgodnie ze swoim stylem. Nowa płyta to dla mnie pewnego rodzaju kolejna fantastyczna muzyczna prowokacja. Chłopaki pokazali jak być sobą, a jednak zrobić coś innego. Dla mnie ludzie, którzy odrzucili ten album ze względu, że nie przypomina s/t, albo ABL są pewnego rodzaju ignorantami. Jestem skłonna stwierdzić, że to jest jedna z najlepszych płyt jakie słyszałam w ostatnim czasie.
Offline
Ja dopiero wczoraj przesłuchałam płytę, dzięki Vi tak przy okazji , i powiem krótko.... jest zajebista. Całkiem szczerze bałam się że będzie kicha a jest cudowna. Po raz kolejny okazało się że potrafią zaskoczyć.
Offline
Kajge napisał:
Ja dopiero wczoraj przesłuchałam płytę, dzięki Vi tak przy okazji , i powiem krótko.... jest zajebista.
Pewnie nie powinnam, ale w zasadzie dlaczego, bo przeciez... a nie mowilam????? ;>
Offline
Videlchan napisał:
ja też sie naprawdę obawiałam
Ciekawia mnie zrodla tych waszych obaw...
Przyznaje, ze wieczorem 18 marca bylam zdruzgotana, zalamana, oszolomiona jak po jebnieciu mlotem kowalskim.
Ale o poranku dnia nastepnego wpadlam juz w tak nieposkromiony zachwyt, ze nie balam sie niczego. A kazdy kolejny przeciek uswiadamial mi, ze moj nos, przynajmnej w kwestii muzy, jest wciaz w zajebistej formie. I nie pomylil sie ani troche.
Offline
Źródła obaw są bardzo proste... wszyscy byli przerażeni, że Marsi wrzucają elektro i nie słysząc nic już się bali
Ja czekałam na płytę z otwartym umysłem i spodziewałam się czegoś, co wbije mnie w fotel. Otóż dostałam zupełnie coś innego. LLF+D rozjebała mi mózg, poszarpała mi nerwy, wzbudza we mnie skrajne emocje. Ta płyta to jak wejście do innego wymiaru...
Offline
Przyznam ,że też powoli się przekonuje do tej płyty.Po usłyszeniu UITA byłem załamany jednak wraz z każdą następną piosenką mój nastrój się poprawiał, Conquistador jest bardzo dobry utrzymany w stylu klasycznego rock'a z reszty wyróżnia się jeszcze Birth który rozwali mi mózg (nie wiem czemu ale kojarzy mi się z cyrkiem).Jedyne co mnie martwi w tych nowych piosenkach to tekst który jest bardzo przewidywalny i dość prosty(niektóre piosenki składają się tylko z kilku sylab ).Mimo wszystko to jednak najgorsza płyta Marsów a przynajmniej najmniej ambitna, chociaż tak sobie myśle ,że chłopaki już zrobili swoje na rynku muzyczny i powinniśmy teraz im dać się troszkę pobawić bo na to zasłużyli.
PS:Też macie takie wrażenie ,że niektóre piosenki są tak jakby ... otwarte , niedokończone ?
Offline
Izzy napisał:
Źródła obaw są bardzo proste... wszyscy byli przerażeni, że Marsi wrzucają elektro i nie słysząc nic już się bali
Bez jaj. UITA ma w sobie tyle z electro co utwory Mozdzera.
Poza tym pojawia sie tu kwestia braku zaufania do artysty, ktorego dotychczas sie bardzo cenilo. I wlasnie pewnego rodzaju braku otwartosci na to co nowe.
Inna sprawa, ze moze ja juz jestem kupiona przez Marsov na amenT? Cokolwiek zrobia. Zjebie ich, ale nie przestane kochac.
Tak, na pewno, skoro podjelam decyzje o wydziaraniu sobie trzech dzejowych tatuazy.
Takze byc moze jestem juz kompletnie nieobiektywna. Ale czy ktokolwiek z nas jest?
Arko napisał:
to jednak najgorsza płyta Marsów a przynajmniej najmniej ambitna
Poniewaz?
Arko napisał:
chłopaki już zrobili swoje na rynku muzyczny i powinniśmy teraz im dać się troszkę pobawić bo na to zasłużyli
Z tym to sie akurat kompletnie nie zgodze. Owszem, namieszali juz sporo, ale wciaz moga bardziej. Maja ogromny potencjal. Moge smialo powiedziec, ze po LLF+D niesamowicie mocno w nich wierze.
Offline
Mary napisał:
na sprawa, ze moze ja juz jestem kupiona przez Marsov na amenT?
Kupili Cię- mnie tym, że sa nieprzewidywali i robią zajebistą muzykę. Też sobie posioczę jak mnie cos wkurwi, ale nigdy nie odejdę.
Mary napisał:
Takze byc moze jestem juz kompletnie nieobiektywna. Ale czy ktokolwiek z nas jest?
Oczywiście, że nie. jesteś fanem nie jestes obiektywny.
Arko napisał:
Mimo wszystko to jednak najgorsza płyta Marsów a przynajmniej najmniej ambitna
WTF? Ta płyta jest najlepiej dopracowana i jest wielopłaszczyznowa. Najmniej ambitna... można lubić, albo nie lubić, ale to mnie powaliłeś.
Offline